Kiedyś pewien mądry człowiek powiedział, że adoptując jedno zwierzę nie zmienisz całego świata ale zmienisz świat tego zwierzęcia.

I miał rację…

Każde zwierzę opuszczające bramę schroniska jest dla nas wspaniałym wydarzeniem, jednak gdy opuszcza mury istota niechciana  bardziej niż pozostałe ze względu na swoją chorobę nie możemy opanować łez!

 

Tak było też w przypadku Felvki….

Przepiękna prawda?

Wróżyliśmy jej szybkie znalezienie domu, jednak… diagnoza białaczki przekreśliła wszystko…

Gdy tylko odwiedzający słyszeli o jej chorobie, pomimo tłumaczeń i przekonywań, że może mieszkać z innymi kotami chorymi na białaczkę, że jest jak inne koty, tylko odrobinę delikatniejsza… nagle stawała się niewidzialna.

Felvka zaczynała stawać się taka za jaką ją uważali inni- stawała się cieniem samej siebie.

Na nic się zdawały nasze rozmowy z nią… bo choć się staraliśmy… to brak domu i omijanie jej szerokim łukiem przez potencjalne domy sprawiły… że zamykała się na świat. 

Jednak…. pojawił się anioł, który odmienił jej los jak czarodziejską rożdżką… zabrał ją pod pachę i…. sami popatrzcie:

Felvka odzyskała nadzieję i radość z życia!

Nie ma już w niej ani grama lęku, nieśmiałości… Jest szczęśliwa i kochana, a za swoich aniołów skoczyłaby w ogień… tak jak oni za nią…

A tutaj garść wieści prosto z domu:

„Całka (Felvka) szybko się zadomowiła, a ma mamy wrażenie że mamy psa, bo wszędzie za nami chodzi, chyba nie może się nacieszyć towarzystwem człowieka 24h na dobę!

Chyba czuje, że Radek ostatecznie mnie przekonał, żeby do nas trafiła, bo towarzyszy mu w każdej czynności.

Ona jest cudowna, Radkowi towarzyszy wszędzie, nie przeszkadza jej,  jego nigdy nie zamykajaca sie buzia, nawet gdy się kapie zagląda mu do wanny, a gdy płacze, podchodzi i tracą go łapkami, jakby chciała go uspokoić!”

Jak widzicie sami… adopcja kotka, którego los pokarał chorobą nie jest niczym strasznym…

Wręcz przeciwnie- jest więcej radości niż smutków.

Felvka jest idealnym tego przykładem!